Uroczystość 21 maja 1915r

Przeszłości i chwili dzisiejszej

 

Piotrków, 22 marca 1915r.

 

Przeżywaliśmy w dniu wczorajszym niezwykle uroczyste chwile. Po raz pierwszy Piotrków, stary gród trybunalski, czcić mógł jawnie święte pamiątki narodowe uroczystym obchodem: powstanie styczniowe i przysięgę kościuszkowską.

Cudny wiosenny dzień patronował temu świętu. W uśmiechach słońca jakby symbolizowała się radość dusz polskich, że upiór niewoli moskiewskiej pierzchnął z naszego miasta.

Na uroczystość przybyły z Radomska oddziały legionowe z komendantem Galicą na czele. W nienagannym żołnierskim moderunku ustawiły się dzielne młodzieńczyki pokaźnym hufcem na rynku piotrkowskim. Złożyli broń w kozły i ruszyli następnie do starodawnego kościoła farnego na mszę świętą i nabożeństwo, urządzone uroczyście przez miejscową załogę wojskową, a odprawione przez wojskowego superjora potowego w asyście kapelana Legionów ks. D-ra Gilewicza. Kościół napełniły tłumy publiczności i załoga miejscowa z generalicją na czele. Po nabożeństwie wrócili żołnierze na rynek po broń swoją i tu odbyła się prezentacja oddziałów i jego dowódców komendantowi armii, gen. piechoty Koevess de Koevesshaza, oraz komendantowi etapowemu, marszałkowi polnemu porucznikowi von Heffele.

Potem ruszono na cmentarz na mogiłę powstańców 1863 r.

Czoło pochodu stanowiły oddziały legionowe rozwinięte półplutonami, maszerujące w defiladzie. Prowadził komendant Galica swoich żołnierzy, zachwycających sprawnością wojskową—mimo że to przecież, ledwie od kilku tygodni ćwicząca świeża, wciąż napływająca młódź Królestwa Polskiego. Wśród szeregów publiczności, stojących wzdłuż ulic, któremi przechodziły zastępy legionowe, była cichość taka, jakby ktoś niewidzialny uderzył zbyt mocno w serca i ścisnął gardła wzruszeniem. Cichość uroczysta, nabożna. A tymczasem szła piechota legionowa, potem oddziałek ślicznych naszych ułanów, potem młodzież szkolna Piotrkowa, legioniści w Piotrkowie stacjonujący, a wreszcie nieprzebraną falą, płynął tłum publiczności, reprezentujący wszystkie warstwy i zawody Indności miejscowej. Przygrywała muzyka batalionowa pieśni narodowe, grane pierwszy raz publicznie w Piotrkowie.

Na cmentarzu, gdzie zgromadził się cały polski Piotrków przemówił krótko i serdecznie kapelan, ks. S. Gilewicz, poświęcając krzyż pamiątkowy, wzniesiony na mogile zbiorowej powstańców 1863r. Następnie mówił pięknie profesor Tokarz, zastępca szefa Departamentu Wojskowego:

„Święta to mogiła najlepszych synów Piotrkowa, co porwali się do boju za sprawę ojczystą, jedni z pierwszych; zaskoczeni jednak przeważającą silą wojsk rosyjskich i zdradzeni, dostawszy się do rąk nieprzyjaciół, straceni zostali jako zbrodniarze. Długie lata nie śmiano wspominać ich imienia, ni miejsca spoczynku. Pamięć spadkobierców ich idei dopiero wskrzesiła ich wspomnienie.

„Dziś Polska znowu stanęła do boju z przemożnym wrogiem. Stanęła jednak w warunkach stokroć szczęśliwszych, bo pod znakiem swego hasła i ze zorganizowaną własną siłą zbrojną. Z tych mogił i krzyżów czerpie dziś armia polska swoją nadzieję i wiarę, na ich spopielałych kościach święci swoje miecze — w tem najświętszem przekonaniu, że spełnia swój obowiązek wobec narodu, o którego losach nie mogą rozstrzygać obcy bez jego woli.

„Z tej świętej ziemi krwawych pamiątek niech czerpie wiarę, niezłomną społeczeństwo cale i niech pójdzie za przysięgą, którą składamy w obliczu krzyża, że nie ustaniemy w pracy i walce, aż wywalczymy te prawa i swobody, za jakie walczyli ci, co przed nami legli. Tak nam Boże dopomóż.”

Przemową prof. Tokarza zakończyła się ranna uroczystość.

 

Lecz długo jeszcze, stała na cmentarzu olbrzymia masa ludu śpiewając z nabożeństwem najgłębszem pieśni narodowe jak modlitwę ukochaną, którą modlić się wzbraniano jej tyle, tyle lat.

O godzinie 6-tej odbył się wieczór obchodowy w największej sali miejscowej, Stowarzyszenia rzemieślników, która jednak nie była w stanie nawet w połowie pomieścić publiczności, cisnącej się do kasy. Honorowe miejsca na sali zajęli przedstawiciele N. K. N., obecni w Piotrkowie: prof. Tokarz, poeci Hupka, poseł Marek, redaktor Dąbski, inź. Walicki, i poseł Moraczewski.

Na wieczorze zjawili się w komplecie przedstawiciele władz wojskowych austro-węgierskich, znajdujący się w Piotrkowie, a więc: komendant armii, generał piechoty Eksc. Koevess de Koevesshaza, komendant etapowy marszałek polny por. Eksc. vou Hefelle, brygadjer generał major Spitzberg, generał - lekarz sztabowy Majewski, gen.-int. Mueller pułkownicy: Zeidler i kom. g. Leg. Grzesicki, podpułk. Hansner i piotrk. kom. okręgowy Turnau, obok nich przedstawiciele władz cywilnych, radca Kerchezy, starosta Heller, starszy komisarz Dunikowski i in. Pojawienie się ich na uroczystości narodowej polskiej, manifestacyjne okazanie szczerego szacunku dla hymnów narodowych wywarło jak najlepsze wrażenie na ludności tutejszej, mającej dotąd do czynienia z władzami rosyjskiemi, szpiegującemi każdy objaw patriotyzmu pilskiego, by go srogo i krwawo karać. Widok wodzów siostro-węgierskich, powstających na dźwięki pieśni narodowych, przyjmujących gorącymi oklaskami pieśni „Boże coś Polskę” i „Jeszcze Polska nie zginęła” utwierdził ludność Piotrkowa w zaufaniu, że aspiracje narodowe polskie znajdują w Asturii swego opiekuna i sprzymierzeńca.

Pobudka trąbki strzeleckiej rozpoczęła obchód. W słowie wstępnem Dr. Stanisław Kot, reduktor „Wiadomości Polskich“ skreślił stanowisko programowe Komitetu obchod. Przypomniawszy, że Rosja w w. XVIII zdemoralizowała naród polaki, zdezorganizowała Rzeczpospolite, zagarnęło 80% jej terytorium, a po zniszczeniu Polski zaczęła tępić Polaków, podkreślił mówca rys wspólny wszystkich walk o wolność, od Kościuszki po obecne Legiony to jest, front zwrócony przeciw Rosji.

Gdy ostatnie powstanie zostało zgniecione, nic z powodu braku męstwa lub ofiarności społeczeństwa lecz z braku broni i „Europy”, powszechne stało się zrozumienie, że byt niepodległy odzyskany być może jedynie, w takiej zawierusze dziejowej, w której pękną okowy sojuszu Świętego Przymierza. Gdy nadszedł wybuch wojny światowej, dla Polaków nie było wahania po której stronie mają stanąć Żadne papierowe obietnice nie mogły osłabić wiekowego doświadczenia i skłonić narodu do wyłamania się z pod linii politycznej, narzuconej przez tradycję ofiar i bohaterstwo przodków. Zawiedzeni ukazami mobilizacyjnymi do walczenia w szeregach trzech armii, Polacy musieli choćby za cenę największych ofiar wystąpić w obecnej wojnie z hasłami własnemi, specyficznie polskiemi, na szal wojny rzucić także polski czyn zbrojny, aby przed światem zamanifestować, że nie zrezygnowali z swych dążeń wolnościowych, nie upadli na poziom Łużyczan ani Basków, że ostatniego wysiłku użyją dla moralnego i materialnego pognębienia Rosji. Legiony polskie mogły pójść razem z Austrją i pracować dla jej zwycięstwa, bo Austrja przez dotychczasową politykę względem Polaków, przez strukturę swoją wewnętrzną, interes państwowy i dynastyczny, przez uznanie Legionów i danie im broni, dala Polakom gwarancję faktyczną, że w sojuszu z nią dążności patrjotyczne polskie dopną celu. Dziś dzięki ofiarom i bohaterstwem Legionów sprawa polska narzuciła się Europie, społeczeństwo polskie w Legionach zyskało oręż, który odpowiednio poparty i użyty przyniesie realizację marzeń i pragnień o własnym bycie państwowym, o wolnej Polsce.

Burzliwe oklaski, które przyjęły słowo wstępne, świadczyły, że słuchacze żyją tąsamą ideją, tesame nadzieje wiążą z Legionami.

Część koncertową rozpoczął chorąży Z. Nowakowski, artysta teatru krakowskiego piękną deklamacyą przemowy Kordyana do spiskowych oraz opowiadania Soblewskiego z trzeciej części „Dziadów”. Wzruszenie na sali było widoczne. Jak płomień padały na duszę palące słowa wieszczów naszych, potęgą uczuć narodowych porywające, martyrologią, z której jak krwawe róże urosły święte.

Grała potem doskonała w zespole orkiestra miejscowego Towarzystwa muzycznego wieniec pieśni polskich i znowu oklaski i brawa witały Hymn Legionów. Kulminacyjnym wszakże punktem były produkcye chóru legionowego. Śpiewał on pieśni żołnierskie. Rzeczywistość rycerska, duch bojowy w nich zawarty rozpalił w duszach słuchaczy pożar entuzjazmu. Te piosenki z okopów przyniosły na salę prawdę czynu i męstwa i przemówiły najsilniej do serc.

Serdecznie także witano z kolei wstępującego na estradę Antoniego Siemaszkę, zaszczytnie znanego artystę scenicznego, który mimo brzemienia lat na pierwszy apel legjonowy pospieszył wraz z synem do szeregów. Simaszko, nastrój wywołany poprzedniemi produkcjami, potrafił utrzymać na wyżynie wygłaszając z przejęciem niezwykłem, niezwykłą silą i szczerością słowa fragmentu z bitwy racławickiej. I gdy zakończył odzewem kosynierów:

„Zrozumielim Naczelniku—Trzeba bić Moskali" zerwała się na sali burza oklasków.

Jako ostatni punkt programu odegrały nader składnie siły amatorskie miejscowe i legionowe scenę zjawienia się Wernyhory z „Wesela”.

Cały obchód tak poranny jak i wieczorny zostawił niezatarte w uczestnikach wspomnienie. Idea Legionowa przemówiła głosem świętej przeszłości i zespoliła z nią teraźniejszość. Położyła jak gdyby kamień węgielny pod budowę nowych dni, nowych myśli, wiar i nadziei.

Ludność miejscowa zaznaczyła uczestnictwem w obchodzie dobitnie patryjotyzm swój, którego nie tłumiła myśl, że o kilkadziesiąt kilometrów od Piotrkowa w okopach leży jeszcze niezgnębiony ostatecznie wróg i ciemięzca.

 


Artykuł pochodzi z czasopisma "Wiadomości Polskie" nr 22. z 28 marca 1915r.
Pisownia oryginalna

 

Więcej zdjęć: Zdjęcia z 21.03.2015r.