Weselnica


Weselnica

 

Folklor opoczyński – jako część dziedzictwa niematerialnego tego regionu – to temat, którego nie sposób wyczerpać nawet na kartach kilkudziesięciu opasłych tomów. Tradycje, rytuały, utwory muzyczne i literackie, stroje – wywodzące się od naszych pradziadów – wciąż są przy życiu, zaś na kartach prac naukowych czytamy o nich zarówno w klasycznych (O. Kolberg, J. P. Dekowski), jak świeżych opracowaniach (Z. Kupisiński). „Półka etnograficzna” w bibliotece Muzeum Regionalnego w Opocznie ciągnie się na kilka metrów, zaś najciekawsze pozostają kwestie związane z tradycjami weselnymi.

„Jednostki [niewykształcone], wybijające się na czoło ogółu są proste, niewypolerowane, podobnie jak i ich piosenki. Nie kończą one szkół wstępnych, ani wyższych uczelni, nie umieją niekiedy pisać, ani czytać, a jednak wiadomości te, które podyktuje im zdrowy umysł chłopski i bujna fantazja, narzucają swoim ciemnym współbraciom. Do takich prowodyrów ludowych, umiejących zaradzić innym w każdej niedoli, należy A. Strzelczykowa, ur. w 1865 r. w Prucheńsku (pow. opoczyński), posiadająca za sobą piękną przeszłość” – pisał w 1931 r. Zacheusz Misiórski [„Orli Lot”, nr 5-6 (1931), s. 82].

Strzelczykowa była kucharką (obsłużyła 297 wesel), jednak przede wszystkim – „skarbnicą tradycji”. „Największą zasługą jej było uporządkowanie zwyczajów i obyczajów weselnych. Cała okolica w promieniu 20 km. zna ją. Wszyscy jej imię wymawiają z szacunkiem. Bo też na to sobie w zupełności zasłużyła. Już od 18-tu lat, jako młoda panna zaczęła swą pracę kucharską” – notował wspomniany autor.

Dziedzictwo nadpiliczne – zaklęte głównie w rytuałach i pieśniach – szerzyła od Piotrkowa, poprzez Sulejów, Tomaszów, Opoczno, po Brzeziny i Końskie. „Są takie wsie, w których w każdej chacie musiała dzierżyć berło starościny wesela lub kucharki, zewsząd wynosząc dla siebie szacunek i miłe wspomnienie gminu”.

„Kobieta ta jest niektórych chwilach napoły ironiczna, bo kiedy podczas wesela druhny szydzą z panny młodej, śpiewając:

              «Pewnoś Ty Marysiu płótna nie robiła,
              Coś dla nos gości stołu nie nakryła»

Ona  staje w obronie i odśpiewuje:

              «Robiła, robiła po sto parę łokci,
              Ale nie nakryła dla przygłoskich (z drugiej wsi) gości!
              Nawet w dziń i w nocy robiła,
              Dla klasztornych (miejscowych) gości to stoły nakryła!»”.

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej była żywotna, „czerstwa i gdyby nie jej całkiem siwe włosy, na pewno nie policzylibyśmy jej ze 40 lat”.

 

Mariusz Furman
(Kraków)