Niedoszłe samobójstwo

 

Od 1885 r. w życiu Gabrieli Zapolskiej trwało pasmo niepowodzeń. Apatia, skandalizujący styl życia towarzyskiego, zamieszanie związane z plagiatem noweli, problemy finansowe…

            W Piotrkowie diva gościła dwukrotnie – w czerwcu i październiku 1887 r. Podczas pierwszego pobytu, za występ w komediach Łapka na myszy oraz Mąż w bawełnie, zebrała umiarkowane recenzje miejscowego „Tygodnia”. W numerze z niedzieli 19 czerwca czytamy na pierwszej stronie: „W ubiegłą sobotę i niedzielę mieliśmy sposobność poznać na scenie naszej autorkę «Kaśki Karyjatydy», która w towarzystwie artysty Poznańskiego teatru p. Stanisława Trapszy zjechała do nas na dwa przedstawienia (...) Jakkolwiek p. Śnieżko-Zapolska mówi za szybko, a w ruchach nie posiada nawet cienia szlachetności Popielki [inna aktorka] – jednak ze względu na dość umiejętne oddawanie różnorodnych uczuć i łatwość przechodzenia z jednego uczucia w drugie, tudzież ze względu na wprawną, powiedzielibyśmy – zamaszystą grę, (w dodatku bez suflera) należy do artystek niepoślednich. Nie możemy jednak przemilczeć rażącej trywialności w niektórych scenach np. w całej scenie udawania Cezaryny to emancypantki, to marzycielki, to grzesznicy przez Hipolitem, p. Zapolska zbyt wyraźnie usiłuje zaznaczyć widzowi, że to są sceny udane. Tak udają małe dzieci, gdy straszą swych towarzyszy, a jednak usiłują mimiką dać poznać starszym – że to są żarty. Żona bawiąca się z mężem w dyplomacyję, musi straszyć trochę inaczej – bo tu grozi fiasco! (...)”.

            W korespondencji opatrzonej tytułem Samobójstwo czytamy w „Dzienniku Łódzkim” z 9 października 1888 r.: „Korespondent nasz donosi pod datą 6 b.m.: W nocy około 12 z piątku na sobotę wezwani zostali do hotelu wileńskiego doktorzy Wezolowski i Wolski, gdzie artystka dramatyczna i zarazem literatka pani Zapolska nagle zachorowała. Okazało się że pani Z., chcąc się otruć, połknęła sporą porcję łebków od zapałek. Zastosowane przez lekarzy środki zapobiegły na razie niebezpieczeństwu, całkiem go wszakże nie usunęły. Podobno powodem rozpaczliwego kroku był zawód w miłości”.

            Jak dowiódł biograf Zapolskiej T. Peiper [Gabriela Zapolska jako aktorka, Kraków 2004], uczuć artystki nie odwzajemniał kolega z trupy, Stanisław Trapszo. Nie było to jednak wg niego prawdziwym powodem zdarzenia. Za taki uznaje błędne koło… zmęczenie życiem, problemy finansowe, problemy wydawnicze, proces w związku z plagiatem, złe recenzje w pismach warszawskich, sprawa sfałszowania podpisu na jednej z umów wydawniczych.

            Po próbie samobójczej, lecz jeszcze przed transportem z Piotrkowa do Warszawy, Zapolska pisała w liście do Adama Wiślickiego, wydawcy i redaktora „Przeglądu Tygodniowego”: „Winna jestem usprawiedliwienie za zawód w związku z jazdą do Łodzi. Po rozmowie z p. Niemiryczem byłam bardzo zmartwiona. Zgryzota działa na mnie w zły sposób jak trucizna. Rękopisów nigdy mi nie zwracano. Nad Przedpieklem pracowałam gorąco i szczerze i z wielkim zamiłowaniem. Błaha plotka, powodem której było napomknienie moje że z Princessy odbitek nie było (byłam pewna że były odbitki) zrobiła wiele złego. Jestem bardzo zdenerwowana i życiem zmęczona. W nocy pojechałam do Piotrkowa, chcąc stamtąd wprost jechać do Łodzi. Wiele zmartwień przyczyniło się – całe moje życie wreszcie na krok szalony. – Targnęłam się na własne życie w nocy z piątku na sobotę. Pomoc czterech lekarzy uratowała mnie. Jestem ogromnie osłabiona i zmęczona tym co przeszłam. Piszę to Panu jednemu jedynie i proszę – uszanuj Pan mój stan chorobowy – zapomnij i zaniechaj waśni (…)”.

            Na temat incydentu nie rozpisywała się szerzej prasa warszawska – skrzętnie wyciszyć miał ją podobno szef kancelarii żandarmerii, płk Markgrafski, kolega byłego męża aktorki.

 

Mariusz Furman
(Kraków)